Nowe w nas i wokół nas
Aneta Fudała
Nie znamy przyszłości. Niemniej jednak próbujemy ją formułować. Z nastaniem nowego roku większość z nas sięga po czyste, niezapisane dotąd kalendarze. Możemy spostrzec, że idzie jakieś nowe.
Otwierając nowy rozdział, godzimy się na nieznane i niepoznawalne. Nie mamy żadnej pewności, nie wiemy czego oczekiwać – w optymistyczną czy pesymistyczną stronę. Jednak mamy jakiś wpływ, w większości sytuacji nie pozostajemy biernymi odbiorcami wichrów losu, tylko współkreatorami, nawet jeśli nie do końca świadomymi.
Można pomyśleć, że to o czym marzymy, już gdzieś jest. Może uda się w nowym roku nawiązać nowe ekscytujące sojusze z ludźmi? A może uda się wyruszyć w nieznane? Zapewne uda się też nabyć nowe umiejętności, wszak uczymy się całe życie.
Nowości wymuszają na nas adaptację, przebudowanie się. Jak bardzo człowiek potrafi być elastyczny i przystosowujący się, obserwowałam z uwagą w czasie niedawnej pandemii. Maseczki, pozostawanie w domach, rozwijanie się rozmaitych form online na uzupełnianie kontaktu między ludźmi… To z poziomu zewnętrznych zachowań. Co się działo wewnątrz? Pewnie różnie. Jadnak generalnie w zetknięciu z nieznaną nową sytuacją psychoterapeuci mówią o wzmożeniu się w nas tzw. pozycji schizo-paranoidalnej. Jest to rodzaj odczuwania, z którego pozycji jesteśmy raczej nieufni i postrzegamy świat czarno-biało. Nasze umysły
wówczas ostro kategoryzują. Zalewa nas wówczas fala odczuć z palety obcości i alienacji. Dla osób z podwyższoną wrażliwością nawet nowe miejsca czy zapachy mogą być wytrącające z równowagi. Podobnie nowo poznawani ludzie mogą budzić silne emocje, a nawet ostracyzm. Gdy na przykład pojawia się nowy uczeń w klasie, grupa musi go powoli poznać, zaakceptować i przyswoić.
Wśród licznych fobii, które wyszczególnili psycholodzy, istnieje neofobia: paniczny lęk przed nowym. Mówi się o niej zwłaszcza w kontekście dzieci wykazujących wybiórczość pokarmową. Trudno im się zaciekawić nowymi smakami, odczucia lękowe przeważają.
Jeśli w życiu pojawiają się nowe smaki i okoliczności, na scenę wkraczają odczucia pod tytułem „nieznane”. Wytrzymywanie wewnętrznej niepewności to rzadki i cenny zasób. Psychoanalitycy w trakcie pracy starają się z niego korzystać i go rozwijać, ponieważ zbyt szybkie uznanie, że wiem i danie interpretacji to zgubny nawyk, ograbiający proces z autentycznych i głębokich odkryć. Twórca teorii pola, Wilfred Bion zalecał podchodzić do każdej sesji z każdym pacjentem, jak do nowego spotkania – „bez pamięci i bez pragnienia” co się ma wydarzyć.
Warto się zastanowić, czy dajemy sobie przyzwolenie na to, aby powoli osadzać się w nowej sytuacji, dać sobie luksus, aby przez chwilę nie wiedzieć i stopniowo testować. W sytuacji nowości możemy mieć tendencję, by sporo pytać, ale z kolei niektórzy nawet zaczynając nową pracę wolą nikogo o nic nie pytać, udają, że wszystko jest dla nich wiadome.
Być może historycy powiedzieliby, że wchodząc w nowe, trzeba zachować pamięć o tym, co było. Nowe otwarcie przychodzi zawsze w zagmatwaniu, rodzi się z tego, co się dotychczas wydarzyło. Wypływa z zaprzeszłego, choćby były to pokłady cierpienia i zniszczeń prowadzących do buntu i rewolucji. Mamy niezliczone dowody na przemiany społeczne: coś, co wydawało się niewyobrażalne pokoleniom wstecz, staje się normą funkcjonującą obecnie (np. prawa kobiet). Nadzieja przychodząca z czymś nowym nie może być na wyrost czy wbrew przeszłym doświadczeniom. Prawdziwa nadzieje nie jest ślepa. „Myślenie krytyczne pozbawione nadziei jest cynizmem, a nadzieja bez krytycznego myślenia ociera się o naiwność” – jak stwierdziła bułgarska pisarka Maria Popova.
Nowość uskrzydla. Wszyscy pewnie pamiętamy ekscytujące początki jakiejś ważnej dla nas relacji. Z licznych badań wynika, że kora przedczołowa mózgu działa na rzecz tego, co nowe, urokliwe lub groźne. Przy każdej nowatorskiej rzeczy, na którą skierujemy uwagę, nasze umysły nagrodzone zostają zastrzykiem dopaminy. Ta substancja neurochemiczna powoduje oczekiwanie na przyjemność. Dla naszego mózgu „nowe” bywa zrównane z „lepsze”. A na pewno jest stymulujące.
Niektórzy mocno wyznają, że wyzwania są lepsze od szarzyzny i monotonii. Przedkładają nieustanne nowe wrażenia nad nudną, monotonną i przesiąkniętą zniecierpliwieniem regularność. Obserwujemy ludzi, którzy chętnie sięgają po wyzwania: „kurs wspinaczki w jaskiniach? Bardzo proszę!”. Jednak czy to prawdziwe nowe, czy powtarzalne coś? Wiele osób obecnie cierpi na brak koncentracji i pozostaje w niezaspokojeniu głodu wrażeń, zastępując jedną nową rzecz koleją.
Jeśli spojrzymy na świat (i świat wewnętrzny) z uważnością, to okazuje się, że cały czas jest coś nowego i przeobrażającego. W buddyzmie kładzie się akcent na to, byśmy dostrzegali, że wszystko cały czas się transformuje. Starożytni mieli podobną refleksję w temacie: „Panta rhei”. Większość z nas życie przymusza do zmian. Zmienność kolei losu zaprasza w nas do głosu procesy adaptacyjne. Pojawia się konieczność improwizowania na scenie życia. Gdy przychodzi nieznane, musimy przyswoić sobie treści. Sprawić by stały się swoje jak przyswojona porcja materiału w szkole. Nowe uwiera, potrzeba czasu na dopasowanie. Mawiamy, że trzeba się „dotrzeć” w nowych relacjach, a nowe buty nieraz „rozchodzić”. Zależy to też od poziomu naszej wrażliwości i stopnia dopasowania tego nowego. Wprowadzanie w swoje życie nowości to bardzo dobry trening wytrzymywania niepewności!
Jako że mówimy często o psychoanalizie, chciałam zwrócić uwagę nie tylko na nowe sytuacje, nowe osoby czy nowe działania, ale też na nowe myśli, które w sposób spokojny mogą pojawić się w głowie. W ten sposób zaczynają się ciche rewolucje mentalne.
Sięgamy po kalendarze. Co się w nich wydarzy? Oby nowe! A nie koleiny starego, te same odmiany tego, co już znamy. Oby nowe, spokojnie stymulujące do przeformułowań i rozwoju.
~ Artykuł ukazał się w styczniowym wydaniu newslettera „Psycho-Pudełko”. Aby być na bieżąco, zachęcamy do zapisu – kilkając w ten link!