" /> Prezenty – co w sobie kryją? | Centrum Rozwoju Osobowości i Społeczności INNER HOME

Prezenty – co w sobie kryją?

Aneta Fudała

 

„Oto grudzień, miesiąc szczodry…” – w tym przedświątecznym czasie nasuwa się fragment rymowanki z dzieciństwa. Rzeczywiście końcówka roku to czas, gdy prezenty krążą po świecie. Dajemy je i otrzymujemy, a oba pozornie proste zadania mogą nam dostarczyć emocjonalnych rozterek i wahań. Spróbujmy więc rozpakować psychologiczną zawartość owych podarunków.

Sztuka dawania

Na czym może polegać to emocjonalne wyzwanie? W grudniu stoi przed nami zadanie trafnego wyboru tego, co ma się znaleźć w ozdobnej paczce. Rozstrzygnięcie dylematu, czy lepiej wyjść z własną inwencją, czy też odgadnąć życzenia i potrzeby drugiej osoby. Chodzi tu o proces myślenia o danej osobie: to jaka jest, jak wygląda jej obecne życie, co może ją ucieszyć. Decydowanie o tym, co przygotować, może generować większy wysiłek, gdy konfrontujemy się np. z nikłą znajomością obdarowywanego. Szykowanie podarków jest więc okazją do zacieśniania więzi, dyskretnego wypytywania o marzenia. Codzienny kontakt i uważne słuchanie bliskiej osoby zazwyczaj ułatwiają rozeznanie w jej preferencjach względem prezentów i sprawiają, że czujemy się pewniej w roli obdarowującego.

W prezentach ujawniają się nam dwa wymiary dbania o innych: ciągłego, całorocznego oraz bardziej incydentalnego, wiążącego się z określonym wydarzeniem. Przygotowując podarki dla najbliższych, możemy wpaść w pułapkę wymagań stawianych samemu sobie, polowania na „idealny” prezent. Nasze zachowanie ujawnia wtedy chęć zostania opiekunem, który idealnie zadba o potrzeby drugiej osoby! Pomocna w takich momentach okazuje się idea czegoś wystarczająco dobrego, zasada, w myśl której lepsza jest wystarczająco dobra matka niż idealna, ponieważ ta ostatnia tak naprawdę jest nierealna, oddalona. Od takiej matki trudno czerpać.

Prezenty mogą być kupowane na ostatnią chwilę, pod wpływem impulsu lub w sposób przemyślany, pieczołowicie przyszykowywane. Czasem zwraca uwagę fakt, że żyjemy w kulturze przesytu. Za zasypywaniem bliskich prezentami może stać chęć uzupełnienia braków, które nam doskwierały (w myśl zasady: „Ja tego nie miałem, więc dam to swoim dzieciom”). Nadmiar ten może też wypływać z mniej lub bardziej uświadomionego poczucia winy napędzającego chęć odpokutowania za przewinienia. Istnieje także trend, by inwencja prezentowa nie ograniczała się tylko do konsumpcji dóbr, ale odnosiła się do sfery naszego rozwoju. Przykładem dbania o ten drugi obszar mogą być vouchery na różne warsztaty czy masaże. Wielu ludzi cieszy się z prezentów typu do it yourself! Wydziergane szaliki, samodzielnie zrobione notesy powstają na podstawie założenia, że najlepszym prezentem jest czas. Czas spędzony razem, czas ofiarowany drugiej osobie (i sobie). Uwaga bywa najcenniejszą walutą.

Aby mieć łatwość dawania, potrzebne jest poczucie, że coś się w sobie ma. Wewnętrzne bogactwo, które można posłać dalej. Hojność przecież nie zawsze jest wynikiem finansowej zasobności. Gdy trudne do zidentyfikowania odczucia zawiści – w pewnym stopniu obecne w każdym człowieku – narosną, mogą utrudniać swobodne dzielenie się i hojność.

W postaci św. Mikołaja są umieszczone życzliwe i szczodre kawałki. Wiara w tę omnipotentną istotę ma swoje blaski i cienie. Jednak nawet w dorosłości miło jest sobie taką postać powyobrażać. Jest z nią związana idea sprawienia drugiemu przyjemności i dodania do codzienności czegoś ekstra – jak podłożenie prezentu pod poduszkę. I tak, po cichu i po ciemku, mamy swój udział w tworzeniu magii świąt.

Sztuka brania

Przenieśmy się teraz na drugą stronę. Czy łatwo jest nam przyjmować prezenty? Czy komfortowe dla nas jest być w tzw. receptywnej pozycji, w której otwieramy się na przyjęcie podarunku?

Otrzymując prezent, możemy poczuć się na powrót dzieckiem! Przecież dzieciństwo jest okresem, gdy jesteśmy mocno obdarowywani i branie jest wówczas bardzo naturalne. Choć dziecko już od wczesnego etapu życia obdarowuje bliskich laurkami i innymi świadomie kreowanymi wytworami, przychodzi etap uczenia się okazywania wdzięczności: odchodzenia od znaczącej przewagi brania nad dawaniem na rzecz tego drugiego. Wymaga to przejścia od egoizmu i oczekiwań względem innych do hojności i dostrzegania ich potrzeb. Proces ten powinien się dokonać w okresie adolescencji. Inni ludzie mogą być widziani wtedy jako odrębne jednostki. Jeśli się tak nie dzieje, obdarowywani nierzadko otrzymują prezenty dopasowane bardziej do darczyńcy niż do nich samych…

Gdy patrzymy na otrzymany przed laty przedmiot, może nam się nasunąć osoba darczyńcy. Pojawiają się w takich momentach wspomnienia, odczucie wdzięczności. W trudniejszych sytuacjach bywa, że pojawia się imperatyw odczuwania wdzięczności (przysłowiowy niepasujący wazon podarowany przez teściową!). Może właśnie dlatego okołoświąteczne wręczanie podarków ubrane jest w kostium mikołaja, aniołka, gwiazdki czy też gwiazdora. Postaci te mogą zmniejszać dyskomfort związany z poczuciem konieczności zrewanżowania się.

A zatem takie miłe, tzw. pozytywne emocje również mogą być dla nas jakoś powikłane. Z nimi też trzeba sobie radzić, to znaczy mieć w sobie na te przeżycia zgodę i miejsce. Gdy poczujemy, że ktoś o nas naprawdę zadbał, ulegamy wzruszeniu, które może napełnić nasze oczy łzami. Warto zwrócić zatem uwagę na to, że iż ekscytacja zdzierania ozdobnych papierów jest nie tylko przyjemna, lecz także drenuje z nas energię.

Zarówno braniu, jak i dawaniu towarzyszą intensywne przeżycia. Stanowią one podstawę interakcji międzyludzkich, choć momentami są one bardzo złożone.

~ Artykuł ukazał się w grudniowym wydaniu newslettera „Psycho-Pudełko”. Aby być na bieżąco, zachęcamy do zapisu – kilkając w ten link!