Grupa psychoterapeutyczna jako mini-społeczeństwo
Mariola Tempska
Czytając teksty z majowego newslettera, przypomniałam sobie wiele różnych grup, w których byłam dłużej lub krócej, w tym z ostatniego majówkowego wyjazdu. Były wśród nich i te z terapii grupowej. Miałam szansę uczestniczyć w takiej formie i jako uczestniczka i jako prowadząca. Prawie za każdym razem będąc uczestniczką grupy zapominałam, że podlegam wpływom procesu grupowego, który bardzo ciekawie opisała Aneta Fudała w dzisiejszym numerze newslettera. Myślę, że tak to już jest, że bierzemy wszystko dość serio, będąc w danej sytuacji, jakby był to jedyny punkt odniesienia. Wiedza jak działa proces grupowy i jak adaptujemy się do nowej społeczności, bardzo pomaga zbudować pewien dystans, pomocny do świadomego obserwowania, w jakie wchodzimy role i z jakiego powodu to robimy. Zależy to zarówno od własnych predyspozycji, jak i od specyfiki danej grupy. Możliwość wyboru, w jaki sposób funkcjonujemy w danej grupie i czy w ogóle chcemy w niej być, jest bardzo cenna.
Napiszę czym według mnie, wyróżnia się grupa psychoterapeutyczna w tym kontekście. Spotyka się kilka lub kilkanaście (zwykle nie więcej niż 12) osób o różnych doświadczeniach życiowych. Łączy ich jeden cel (każdą grupę łączy przynajmniej jeden cel) – poradzenie sobie z jakimś problemem. Realizacja tego celu odbywa się na tle tego, co znamy z własnego życia – bycia w relacjach społecznych. Większość problemów, z którymi ludzie zgłaszają się na terapię, ma przyczynę w niezaspokojonych potrzebach więzi i relacji. Można ich chcieć za bardzo lub być od nich prawie całkiem odciętym. Lub robić to na zmianę. Długotrwałe niepowodzenia w tym obszarze skutkują powstaniem różnych napięć, usztywnień i objawów somatycznych lub psychicznych. W terapii nie zajmujemy się objawami, zajmujemy się człowiekiem i relacją. W grupie jest tych relacji więcej, grupa tworzy minispołeczeństwo, w którym każda osoba może się odnaleźć z tym, co zwykle do społeczności wnosi. Główna różnica jest taka, że w tym przypadku jest zawsze obecny przynajmniej jeden terapeuta, który pilnuje, aby nurt rozwoju grupy nie zboczył na manowce i żeby nie rozwinęły się mechanizmy patologiczne, wykluczające, usztywniające uczestników w znanych im rolach. Terapeuta zapewnia poczucie bezpieczeństwa i pomaga w odpowiednim momencie zobaczyć z meta-poziomu co się właśnie odgrywa, w czym są uczestnicy i z jakiego powodu weszli w taką, a nie inną sytuację emocjonalną. Dzięki jego obecności to, jak ja jestem w tej grupie, jest w mniejszym stopniu determinowane wpływem innych uczestników, ponieważ rolą terapeuty jest zatrzymywanie wzajemnych odreagowań. Poza tym zawsze pamięta on o tym, że człowiek składa się z bardzo wielu aspektów, z mocnych i słabych stron i że wszystkie one mają prawo ujawnić się i przejrzeć w tym lustrze, zintegrować się z całą osobowością. Jest jeszcze jeden, piękny moim zdaniem, aspekt bycia w takiej sytuacji – dobrze prowadzona psychoterapia grupowa wydobywa z grupy, istniejący w niej zawsze, opiekuńczy i czuły potencjał. Doświadczenie bycia otoczonym przez innych akceptacją, ze wszystkimi swoimi aspektami, jest bardzo kojące i leczące. To jest to, czego wielu z nas nie doświadczyło w dzieciństwie i co sprawia, że odczuwamy lęk. Korektywne doświadczenie może dużo zmienić, dać nowy punkt odniesienia dla poczucia wartości i miłości własnej. Zapewniam, że warto. W terapii indywidualnej tego nie doświadczymy w takim stopniu, a cały aspekt wychodzenia ze strefy komfortu społecznego i próbowanie nowych zachowań zostanie do zrobienia samodzielnie.
Gdyby ktoś miał ochotę porozmawiać o tym, czy w jego sytuacji może pomóc psychoterapia grupowa – zapraszamy na konsultacje. Prowadzimy nabór do dwóch grup – dla osób, które chcą pogłębić swoje relacji z innymi (problemy nerwicowe i osobowościowe) oraz dla osób zbierających się po załamaniach psychicznych (problemy depresyjne i psychotyczne).
~ Artykuł ukazał się w majowym wydaniu newslettera „Psycho-Pudełko”. Aby być na bieżąco, zachęcamy do zapisu – kilkając w ten link!