Motywacje – świadome i nieświadome – w psychoterapii
Mariola Tempska
Przychodzi człowiek do psychoterapeuty i chce się zmienić, ale… okazuje się, że tych „ale” może być całkiem sporo. Bywa tak, że „jedynym” warunkiem zmiany jest to, żeby się nic nie zmieniło, bo zmiana to kolejne stresujące obciążenie. Naprawdę można to zrozumieć. Człowiek, który jest w kryzysie, który się boi, przede wszystkim chce się uspokoić, a każda zmiana to stres. Mamy gotowy pierwszy, bazowy, konflikt w psychoterapii, a sporo ich przed nami. Jest to konflikt wewnętrzny, czyli stan, w którym w sprzeczności są przynajmniej dwie ważne motywacje. Walczą ze sobą motywacja do poprawy swojego samopoczucia kontra zachowanie bezpiecznego status quo, czyli sytuacji, która jest niekorzystna i powoduje objawy. Żeby nie było tak prosto, sytuacja powodująca objawy nie zawsze jest sytuacją zewnętrzną. Często jest to „krajobraz” wewnętrzny, czyli tzw. osobowość – stałe, utrwalone style reagowania na bodźce, zaspokajania potrzeb i budowania relacji z ludźmi. Żeby się z tym rozstać, przeprowadzić do choćby trochę innego krajobrazu, potrzeba siły i determinacji. Przydaje się też zaufanie do terapeuty i wystarczająca motywacja, żeby nie przerwać w połowie drogi. Bywa tak, że jeśli ktoś cierpi, ale jeszcze daje radę, nie decyduje się na ten proces lub przerywa go po pierwszej poprawie. Dopiero gdy cierpienie jest dość duże, a siły psychiczne wystarczające, udaje się pokonać lęk przed zmianą i wyjść ze strefy „komfortu”, czyli tego, co znane. Oba warunki są dość ważne, co nie znaczy, że jeśli są spełnione, idzie już z górki. Tak, jak wspomniałam, konfliktów wewnętrznych w psychoterapii jest dużo, właściwie na tym polega głęboka psychoterapia, aby się z nimi zapoznawać, rozumieć je i móc wybierać świadomie co jest dla mnie dobre, co wspiera życie i jego sens. Taka psychoterapia (wglądowa, głęboka) jest w stanie zrekonstruować osobowość na bardziej elastyczną i funkcjonalną. Nurty pozytywne mogą pomóc wzmocnić dotychczasową strukturę osobowości, wesprzeć siły w kryzysie, ale niczego nie zmienią na głębokim poziomie.
A co jeśli zgłasza się do nas ktoś, kto jest w kryzysie i póki co nie ma za dużo sił, a bardzo cierpi? Dostosowujemy do niego poziom wyzwań. Może być tak, że zakończymy psychoterapię na wsparciu, niektórym osobom to wystarczy. Jeśli jednak nie i potrzeba głębszej pracy, na początku wzmacniamy fundamenty, aby się nie zawaliły. Struktura, która ma ulec zmianie, musi być najpierw wzmocniona, dopiero potem może zostać przebudowana. Psychoterapia nigdy nie zrobi z pacjenta innego człowieka, nie obawiajmy się tego (i nie liczmy na to). Osobowość zostanie taka, jaka była, ale będzie bardziej dostosowana do potrzeb – przede wszystkim pacjenta.
Wszystkim, którzy od dawna myślą o podjęciu psychoterapii życzę motywacji do umówienia się i wytrwania na drodze do swojego celu. A przede wszystkim satysfakcji z tej pracy, nawet jeśli nie zawsze będzie łatwo.
~ Artykuł ukazał się we wrześniowym wydaniu newslettera „Psycho-Pudełko”. Aby być na bieżąco, zachęcamy do zapisu – kilkając w ten link!