" /> Rola trzeciego w psychoterapii | Centrum Rozwoju Osobowości i Społeczności INNER HOME

Rola trzeciego w psychoterapii

Mariola Tempska

Nawiązując do tekstu Anety Fudały „W stronę ojca”, chciałabym napisać kilka słów o roli trzeciego w psychoterapii. W gabinecie nie zaobserwujemy jej bezpośrednio, jest tam miejsce na doświadczanie diady i odkrywanie wszystkich uczuć związanych z pierwotną relacją z matką. Wiele osób zadaje w związku z tym słuszne pytanie: „Czy ja się od tego nie uzależnię? Czy nie utknę w roli dziecka?”. Czy ktoś będzie w stanie powiedzieć w pewnym momencie „stop” i popchnie dalej w świat?

Faktycznie w relacji z terapeutą dochodzi w pewnym momencie lub nawet od samego początku, do aktywowania tak zwanych pierwotnych stanów umysłu, czyli uczuć i fantazji związanych z matką w okresie niemowlęcym i po niemowlęcym. Bycie w sytuacji zależności to najtrudniejszy element naszego życia emocjonalnego. Z tego wyrośliśmy, to nas ukształtowało. Trudności związane z tym stanem uruchamiają mechanizmy obronne będące często przeszkodą w budowaniu bliskich relacji. Wchodząc do gabinetu, w jakimś sensie wracamy do tego etapu, a terapeuta pomaga nam zrozumieć, co się wtedy wydarzyło, co się w nas zapisało jako styl bycia w diadzie. Oczywiście terapeuta musi wraz z nami bawić się w te role, w jakimś sensie również się w nich zatopić, żeby zrozumieć emocjonalnie tę sytuację. Co zatem sprawi, że nie utkniemy w subiektywnych i dziecięcych stanach na zawsze? Potrzebny jest do tego tak zwany „trzeci”. Mam tu na myśli zarówno konkretną osobę, jak i symbolizująca ją funkcję. Jest to superwizor i funkcja myślenia.

Pacjent nigdy nie pozna superwizora będącego asystentem w jego psychoterapii. Jest to osoba, która, będąc doświadczonym psychoterapeutą, zdobyła odpowiednie uprawnienia i może nadzorować pracę innych terapeutów. Jest to potrzebne nie tylko początkującym, ale absolutnie wszystkim terapeutom. Dzięki superwizji możemy bezpiecznie zanurzyć się w subiektywny świat przeżyć pacjenta i bawić się z nim w jego „zabawę”, żeby zrozumieć co się w niej odtwarza. Superwizja pomaga wydobyć się i zyskać wgląd, włączyć teorię rozumienia osobowości i nadać znaczenia. Terapeuci sami dla siebie również odwołują się do teorii umysłu i życia wewnętrznego, sami również nadają znaczenia. Uczą się tego w szkołach psychoterapii i czytając literaturę o funkcjonowaniu osobowości. To jest ich uwewnętrzniony „trzeci”, coś, co działa w gabinecie jako odpowiednik ojca w rodzinie z małym dzieckiem. Taka para – empatyczna i dostrojona matka wraz z myślącym ojcem nadającym granice, mogą się dobrze opiekować wewnętrznym dzieckiem pacjenta. Z czasem pacjent nabywa te zdolności poprzez doświadczenie i identyfikację – empatię, obserwację i rozumienie siebie, rozeznanie własnych granic. Gdy to się stanie, można wyjść z diady, ze specyficznego stanu regresu, do samodzielności. Terapeuta wspierany przez superwizję pomaga ustalić, kiedy przyjdzie na to pora.

Tak to wygląda za kulisami. Dodam jeszcze, jak zwykle, że terapeuta jest też człowiekiem, ukształtowanym w taki sam sposób jak każdy inny człowiek, więc ma również własne doświadczenia z zależnością. One nieuchronnie biorą udział w budowaniu relacji z pacjentami. Niezbędnym elementem prowadzenia psychoterapii jest więc rozumienie siebie, tak aby własne doświadczenie nie były brane i interpretowane jako materiał pochodzący od pacjenta. Dokładne rozeznanie, co od kogo pochodzi, jest tu niezbędnym warunkiem. Dlatego zaleca się, żeby terapeuci przeszli własną psychoterapię i zyskali niezbędną świadomość własnych mechanizmów psychicznych.

 

~ Artykuł ukazał się w czerwcowym wydaniu newslettera „Psycho-Pudełko”. Aby być na bieżąco, zachęcamy do zapisu – kilkając w ten link!