Czego możemy sobie życzyć… od terapeuty

Mariola Tempska

Czego życzymy sobie rozpoczynając psychoterapię? Czy możemy przyjść na konsultacje z listą oczekiwań? Co może i powinien dla nas zrobić terapeuta?

Każdy chce być szczęśliwy, choć przeważnie mamy wątpliwości czy jest to stan, który można opisać w kategoriach zero – jedynkowych. Często łatwiej określić, że poczucia szczęścia permanentnie brakuje, niż że jest go dostatecznie dużo. Może jest to w jakimś stopniu domena naszej rodzimej mentalności, ale pewnie również spuścizna po praprzodkach, którym do przetrwania bardziej przydatne były emocje negatywne, niż pozytywne. Na pewno poczucie braku szczęścia jest częstym powodem zgłoszenia się na psychoterapię. Zwykle w takich sytuacjach wiemy dość ogólnie czego nam do szczęścia brakuje bywa, że nie wiemy wcale, gdyż nastrój depresyjny i lęk nie ma konkretnej przyczyny. Terapeuta pyta nas o oczekiwania wobec terapii. Czy stwierdzenie „Chcę być szczęśliwy” wystarczy? Czy jest to realistyczne i co właściwie oznacza?

Po pierwsze rzadko na początku tej drogi mamy świadomość, że poczucie szczęścia nie zależy od czynników zewnętrznych w tak dużym stopniu, jak byśmy chcieli. Nie wystarczy znaleźć odpowiednie osoby i nabyć odpowiednie dobra. To, co trzeba nabyć, jest umiejscowione wewnątrz i dotyczy stanu akceptacji podstawowych faktów życia, łącznie z jego przemijaniem i ograniczeniami. Możliwość tolerowania kruchości i przemijalności otwiera w osobowości nowe obszary wrażliwości na piękno danej chwili i docenienie bliskich osób. Oswojenie lęków, które temu towarzyszą, może być dobrym życzeniem na psychoterapię. Opowiedzenie terapeucie swojej historii i zobaczenie w niej okresów pustki, odcięcia od siebie, nie życia pełnią, może przygnębiać i odwracać uwagę od patrzenia do środka. Tymczasem właśnie przeżycie utrat i nie utracenie siebie, to stan, w którym można przyjąć nowe dobre obiekty, doświadczyć wdzięczności za to, co jest i otworzyć się na nieznane, na twórcze życie. Nie jest to łatwe, więc samemu się nie da. Osoba terapeuty, jego akceptujące bycie obok, wspieranie, a także współprzeżywanie traum pacjenta, są to rzeczy, których można i trzeba oczekiwać w tym przedsięwzięciu. To nie intelektualne komentarze i opisy naszych mechanizmów psychicznych są w tym najważniejsze. Najbardziej pomocny jest prawdziwy emocjonalny rezonans oraz znalezienie i otoczenie troską wrażliwych części danej osoby. Przypomina to dobre doświadczenie niemowlęce z wystarczająco dobrą, zaabsorbowaną niemowlęciem matką.

Dobry terapeuta (w moim rozumieniu) nie potrzebuje na początku terapii określać szczegółowych celów, ale na pewno zwróci uwagę na to, co w życiu pacjenta stanowi źródło cierpienia, a co daje satysfakcję i radość. Wysłucha tego z uwagą, bez potrzeby pocieszania. Celem terapii zawsze jest lepsze poznanie siebie takim, jakim się jest, dostrzeżenie półcieni znaczeń w swoim umyśle i możliwość tolerowania wszystkich kolorów życia. To poszerza ogląd rzeczywistości i umożliwia realną zmianę, gdyż daje narzędzia do podejmowania korzystnych decyzji w zgodzie ze sobą.

Życzę Państwu dużo pięknych kolorów i dużo szczęśliwych chwil. A w Państwa gabinetach, na kozetkach i fotelach, dużo ciepła i życzliwego towarzyszenia przy poznawaniu siebie.

 

~ Artykuł ukazał się w grudniowym wydaniu newslettera „Psycho-Pudełko”. Aby być na bieżąco, zachęcamy do zapisu – kilkając w ten link!